Witajcie. Dziś o tym, jak miś stał się panią misiową. Ostatnio dostałam zamówienie na misia z fioletowymi dodatkami – zupełnie umknęło mojej uwadze, że klientka zażyczyła sobie panią misiową – zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Zasugerowałam się jednym ze zdjęć, które miałam wysłane, jako wytyczną – kremowy miś z fioletowymi kokardkami. I tak też powstał pan miś – smutaskowy pan miś. Gdy pokazałam zdjęcia gotowego misia, dowiedziałam się, że miała być sukieneczka i rzęsy. I o ile wykonanie sukieneczki nie było dla mnie żadnym problemem, to na rzęsy niestety było już za późno. Wyszywa się je tuż przed wypchaniem misia.
Stanęło więc na tym, że będzie miś w sukience, ale bez rzęs. I myślę sobie, że w takiej wersji nie traci aż tak dużo na swojej misiowej dziewczęcości : ). Oryginalnie miś pojechał w sukieneczce i z kokardką na uchu. O tak. Można? Można : )
Grunt, że udało się cało wyjść z „opresji” 🙂 Misia jest śliczna i mnie wcale ten brak rzęs nie przeszkadza (a gdybyś o tym nie napisała, to nawet bym nie zauważyła ich braku) 🙂
Bardzo mi sie podoba. Wcale nie musza byc rzesy. Jesli pani by misi nie chciala, to bym ja od razu przygarnela.
Pozdrawiam goraco.
Gabi
no niby rzęsy nie są aż tak konieczne, ale niektórzy wyraźnie zaznaczają, że chcą z rzęsami 🙂
dziękuję 🙂
pisałam Ci kiedyś, że jak będę miała dziecko to od razu misia(e) chce:P a teraz to już nawet myślę nad jednym dla chrześnicy męża:) boska!
normalnie serce rośnie 🙂 dzięki
Z rzęsami czy bez misiek i tak wygląda obłędnie 🙂
Pozdrawiam 🙂
No przecież nie każda z nas ma długie i piękne rzęsy ;).
A i śliczne serduszko widzę :).
Cudna Miska :o)
Słodziutki misieczek 🙂