Ostatnio znowu poczyniłam zakupy włóczkowe – tym razem pastelowe kolory – oczywiście z myślą dodania klimatu mojemu małemu kącikowi robótkowemu. Dziergam girlandę na ścianę. Już prawie, prawie gotowa.
Robótkowo to na razie tyle, ale obiecałam wrócić jeszcze do moich wspomnień z wyjazdu w Góry Izerskie. Byliśmy tam tylko 5 dni – czas minął nam niezwykle szybko, jak wszystko, co piękne i o czym marzy się, żeby trwało, jak najdłużej. Odwiedziliśmy wiele magicznych miejsc, m.in zamek Czocha, kolorowe jeziorka, wodospady Szklarki i Kamieńczyka, Park Miniatur zabytków Dolnego Śląska w Kowarach oraz kilka malowniczo położonych zapór wodnych.
Muszę jeszcze wspomnieć o miejscu (pomyślanym także dla małych dzieci), w którym nocowaliśmy – agroturystyka Izerski Potok w Przecznicy. Miejsce naprawdę bajeczne – piękne, klimatyczne pokoje (w wyremontowanym budynku, skrywającym historię, z ozdobami decoupage), niezwykle otwarci i życzliwi gospodarze. Aż chciałoby się tam wrócić jeszcze raz… To mała reklama, ale myślę, że warto promować cenne rzeczy i miejsca.
Wiecie – marzy mi się taki mały domek właśnie w tamtych okolicach…widok gór otulonych mgłą, kręte uliczki pośród pięknej zieleni, stada koni, szum potoku, taka cisza, bliżej nieba – taka sielskość, błogość, anielskość…
kto wie, może kiedyś…trzeba odwagi – takiej, jaką miała właścicielka Izerskiego Potoku, by porzucić duże miasto i wszystko, co z nim związane i przeprowadzić się na stałe do niewielkiej wsi z dala od zgiełku i wiecznego zabiegania, tam tworząc swój raj na ziemi, zaczynając wszystko od nowa (remont bardzo zniszczonego domu/poniemieckiej stodoły), wybierając trochę trudne, nieznane…ale piękne. Bo piękne, prawda?