Wspominałam dawno, dawno temu (prawie, że za siedmioma górami i za siedmioma rzekami), że dostałam pod choinkę taką małą drewnianą komódkę Moppy z IKEA. Stała ona sobie u mnie, w pełni wykorzystywana, choć taka surowa i nudna. Już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem, żeby dodać jej wyrazu/charakteru – piękna. Najlepszy sposób to decoupage – pomyślałam i właśnie wczoraj zabrałam się za malowanie. Wzięłam szybką lekcję tej techniki u siostry mojego męża, poczytałam nieco na Waszych blogach i doszłam do wniosku, że może dam radę.
Na razie w ruch poszedł pędzel i biała farba akrylowa zabarwiona odrobinką pomarańczy. Zdjęcie raczej nie oddaje koloru, bo po 1) robione tabletem (akumulatorki od aparatu poszły do ładowania), a po 2) wieczorem, przy sztucznym świetle.
Liczę na to, że dziś będę mogła odebrać swoje zamówienie z paczkomatu i dokończę” dzieła” : ) ? czyli przykleję kilka motywów serwetki i polakieruję. Co wyjdzie i czy w ogóle wyjdzie – to się okaże, bo to mój baaardzo pierwszy raz. 3majcie kciuki i miejcie naprawdę dobry dzień.