Cały czas staram się wyjść na prostą z zamawianymi maskotkami, ale, jak już powoli zaczynam dostrzegać kątem oka światełko w tunelu, to nadchodzi kolejne pytanie i muszę mocno się nagimnastykować intelektualnie, żeby dobrze określić termin wykonania. Nie, nie, nie – ja się nie żalę i nie skarżę na swój los, bo naprawdę o tym kiedyś marzyłam – żeby moje maskotki wędrowały po świecie, żeby z mojej pasji był jeszcze jakiś dodatkowy pożytek (oprócz mojego zamiłowania i odskoczni), zauważalny sens dla „innych” (eliminujący pytania typu „a co ty z tego masz?”, „po co ci to”). Dobrze więc, że te moje rękomisie i inne szydełkowe rękoczyny są na fali : ) Nie będę się już więcej tłumaczyć.
Wczoraj skończyłam dziergać pudrowo różowego króliczka. Maluszek z niego, nie licząc uszu, mierzy około 15 cm. Dla ozdoby dostał miętową kokardkę na szyję. W tej chwili czeka na swojego towarzysza wędrówki – brata bliźniaka.
A czy mogę zadać niegrzeczne pytanie? Czy z takiej pracy można się utrzymać czy to tylko i wyłącznie hobbystyczne zajęcie i ewentualnie parę groszy tylko z tego jest?
W tej chwili to hobby i zdaje mi się, że gdyby tak poświęcić mu się bez reszty (porzucając np. pracę zawodową), to być może udałoby się z tego żyć : )
Ciekaw jestem, czy gdyby to stało się Twoją stałą pracą, czy nie dostałabyś szydełkowstrętu 😉 Króliczek przepiękny, podziwiam Twoje prace. Aż zazdroszczę Ci, jak pomyślę ile szydełkowych dzieł wędruje po Polsce (świecie?). Musisz być dumną „mamą” 😉 czekamy na brata bliźniaka, serdecznie pozdrawiam 🙂
W takim razie życzę Ci jeszcze więcej zamówień… i rozciągliwej doby :))) A ten króliczek to po prostu sama słodycz w czystej postaci 🙂
och nie – tylko nie więcej 🙂 Tyle, ile jest zupełnie wystarcza, ale za niekończącą się dobę wcale się nie obrażę 🙂
Fajnie, że rękomisie się się tak dobrze sprzedają podbijając serca kolejnych właścicieli 🙂 Rękokróliś też fajowy.
U mnie też krucho ostatnio z czasem, ale przez ten nawał szydełkowych prac to wybijam sobie z głowy chęć poświęcenia się temu na poważnie. Myślę, że to ciężki kawałek chleba.
w sumie ja też często (myśląc o założeniu własnego „biznesu”) zastanawiałam się, czy takie całkowite poświęceniu się własnemu hobby, które jest dość specyficzne, wyszłoby mi na dobre. Jak to mówią – wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma
Ależ słodziaki! Podziwiam i zazdroszczę talentu! 🙂
dziękuję 🙂
Tez mi się wydaje, że jako sposób na zarobek, to ciężko 🙂 ale czasami taka dodatkowa kaska jest fajna 🙂 cudowny króliś 🙂
yhy – jako odskocznia jest ok (jako codzienność mogłoby być nieco nużące)
Kochana, przesliczny kroliczek. Ale uwazaj na siebie…..Ja sie ” przepracowalam „…… Moja pani doktor powiedziala, ze mam troche spokojniej zyc…..Ja zawsze myslalam ze to tylko hobby…..Ale chyba przesadzilam…..Na okraglo dziergac, szyc…To za duzo.
Zycze ci duzo sily i pozdrawiam goraco
Gabi
na razie właśnie nie mogę sobie pozwolić na to „okrągło” – praca zawodowa i obowiązki nie pozwalają, ale może to i dobrze. Bo co za dużo, to niezdrowo 🙂
Prześliczny króliczek 🙂
Sliczny króliś 🙂 no i chyba dobrze, że ciągle są zamówienia. W końcu przynoszą radość dzieciom 🙂
póki co to widzę, że tę radość przynoszą dorosłym 🙂
Świetny ten różowy króliczek 🙂 ile czasu zajeło ci jego dzierganie ? z chęcią bym zrobiła takiego mojej córeczce 🙂
lepiej tak, że są chętni niż jakby miało być z drugą stronę! królik jak zwykle zresztą świetny:)
Zbliża się czas co i do nas niedługo powinny dotrzeć 😛