Jakoś na razie nie mogę polubić tych kapryśnych początków wiosny. Najpierw poświeci mocno słońcem i przyniesie 23 stopnie (narobi smaku na piękne dni), a następnego dnia już deszczem pada i straszy zerowym chłodem. No jak tak można? Wiem jedno, że wiosna jednak nie służy za dobrze szydełkowaniu (przynajmniej mojemu szydełkowaniu), bo zamówienia się piętrzą, a ja zamiast skrupulatnie się nimi zająć, to sobie działkinguję i leniuchuję – korzystając z dni łaskawości pani wiosny. Do 18 kwietnia muszę uporać się z dwoma puszystymi misiami. Muszę i już – choćbym miała odruch wymiotny : )))) Najtrudniej jest po prostu zacząć, bo jak już zacznę, to potem leci, niczym z górki.
A parę dni temu powstała mała (15 cm) kremowa misia w jagodowej sukience. Jak tylko dotrze do mnie włóczka w jaśniejszym odcieniu, to powstanie jeszcze druga pani misiowa, bo klientowi chodziło o inną niebieskość. Damy radę…
Pozdrawiam Was ciepło (wbrew wszelkim termometrom) : )
Ale śliczna 🙂 i bardzo mi się podoba kolor sukienki 🙂
Ta kapryśna pogoda też mi działa na nerwy… ale podobno ma być coraz lepiej i tym się pocieszam (bo wczoraj wiało tak, że chciało łeb urwać) 🙂
Słodziak :o)
Jak zwykle jestem pod wielkim wrażeniem :o)
Na odruch wymiotny herbatka z imbirem i pójdzie z górki 😛
No tak, wiosna przecież nie do szydełkowania stworzona 🙂 Jestem jednak przekonana, że uda Ci się wprowadzić system, który pozwoli zarówno realizować zamówienia, jak i cieszyć się urokami tej kapryśnej pory roku 🙂 Udanej reszty tygodnia! 🙂
śliczna dziewczyneczka 🙂 bardzo mi się podoba dziewczęca wersja Twoich misiów 🙂
Słodziutka i śliczniutka Misia. Serdecznie pozdrawiam 🙂