Mocno zimowa ta nasza jesień się zrobiła, ale to nie przeszkodziło rękomisiom zebrać ostatnie szydełkowe dynie z rękomisiowego ogródka. Choć dynie zupełnie niejadalne świetnie sprawdzają się, jako jesienna ozdoba mieszkania. Z pewnością zasadzimy jeszcze i może pokażę też, jako szydełkowa ogrodniczka, w jaki sposób je wyhodować : )
A tymczasem, korzystając z tego przeziębieniowego czasu (Zuzia w tym tygodniu nie zagości w przedszkolu – kuruje się, o ile jeszcze bardziej można) i przymusowego uziemienia w domu, zabieram się za szydełkowanie i dużo zdrowia życzę…i ciepłego serca.
Fajnie, takie słoneczne,sjkojarzyly mi się z kroplami słońca w te pochmurne dni, pozdrawiam 🙂
U nas też infekcja, katary, kaszle i… szydełko:) Dynie super – ładne kolorki.
Przeurocze dyńki 🙂 Dużo zdrówka, nie dajcie się zimie (tzn. jesieni, chociaż kto by za tym nadążył…) 🙂
Cudownie wyglądają Twoje dyńki:)))
O mamuśku, jakie piękne! Ja się aktualnie obżeram prawdziwymi 😀 Ale tylko ja, dzieci odmawiają wszystkiego poza dyniowymi muffinami :/
urocze;)
Urocze te dyńki 🙂 Bardzo mi się podobają. Już chyba ze dwa tygodnie obiecuję sobie przysiąść i wydziergać podobne. Mam nadzieję, że będą choć w połowie tak ladne jak Twoje.
U mnie też dynie na topie 🙂 ale niestety, te żywe są krótkotrwałą dekoracją. Byłoby miło, gdybyś znalazła chwilę na stworzenie krótkiego instruktażu – oczyma wyobraźni już widzę takie dynie w moim domu, choć przyznaję, że pewnie wybrałabym inną kolorystykę (z rudym jakoś mi nie po drodze.. :-). Uściski!